Translate

środa, 21 grudnia 2011

Wszyscy wszystkim ślą życzenia

Ona:
W szale przedświątecznych przygotowań udało mi się cudem (nie ukrywam, że pod naciskiem Onego) sklecić dwie bliźniacze kartki dla rodziców. Wykorzystałam do tego celu nasz nowy nabytek, który wyciął mi te urocze gałązeczki. Zawsze wiedziałam, że piękno tkwi w prostocie :)

Jestem dumna z Onego, bo w tym czasie zrobił pierniczki i paszteciki :)

wtorek, 6 grudnia 2011

Oszaleli anieli

Ona:
Więc On wpadł w szał płodzenia aniołów. Nie powiem, idzie Mu coraz sprawniej ;) dzisiaj juz chyba 20 tura została zalana. Coraz to nowe gipsy były testowane... i będą. No a skoro juz ich tyle się namnożyło to wziął się za ich ozdabianie. I kto powiedział, że anioły są anielsko piękne? Ten Jego pierwszy, rodem z horroru chyba, rudy jak czort z wkurzonym spojrzeniem. Brwi oczywiście odziedziczył po stworzycielu, no i makijaż mu się trochę rozmazał. Zaproponowałm użycie następnym razem wodoodpornej pomadki do ust ;) Spoglądam na niego i za każdym razem chce mi się śmiać :D

Jesli któraś z Pań chciałaby wystąpić na balu sylwestrowmy w unikalnym makijażu, to On przyjmuje zapisy na wykonanie mejkapu ;) Liczba miejsc ograniczona. Płatne z góry bez możliwości reklamacji.

On:
Słów kilka tytułem sprostowania: Aniołek (Rudy jak go nazwała Ona) nie ma wkurzonego spojrzenia, on jest natchniony - jest Bożym Szaleńcem. Z miejsca zagnieździł się w różańcach w naszym świętym zakątku.
I razem z Grubym dmą na chwałę Pana Zastępów. Gruby na trąbie, Rudy na syrindze.

piątek, 2 grudnia 2011

Dom aniołków

On:
Zaroiło się w naszej kuchni od aniołków: rozśpiewanych, muzykujących, rozmodlonych i tych, które tylko usmiechać się potrafią. Ładne i takie z zadartymi noskami, dziurkami w brodzie, z jednym skrzydełkiem i bez skrzydełek - wszystkie nasze są :-)
Zaczęło się wszystko od spotkania u Eli, na którym była Ona i przywiozła parę aniołków, zakochanie się w nich oraz wiedzę JAK. Na okoliczność naszego wydłużonego procesu decyzyjnego aniołki rodzą się dopiero po pięciu tygodniach.

czwartek, 1 grudnia 2011

W kryształowej kuli ;)

Ona:
Nadeszła pora przygotowań świątecznych. Znalazłam w jednym z kartonów bombkę z separatorem. Przeleżała tam rok i dopiero teraz dojrzałam aby ją ozdobić. Postanowiłam, że będzie opowiadać jakąś historię. I oto dzieci wybrały się na sanki do kryształowej kuli. Zabawa była przednia, bo świat zasypało śniegiem. Zjeżdżały z górki na pazurki a mróz szczypał je delikatnie w policzki.

Zakochałam się w tej bombce więc pewnie powstaną następne. A ta pojechała do Warszawy w prezencie dla Rodziców.

On: transport i dystrybucja prezentu by On. :-)

niedziela, 13 listopada 2011

Smarkacz

Przy okazji ostatniego przeziębienia doszłam do wniosku, że przydałby mi się taki jakiś ładny smarkacz. Mógłby podawać mi chusteczki. On, niestety swoje lata już ma więc nie mogę się wciąż nim wyręczać, dlatego smarkacz przyda się w domu. No i stoi teraz przy moim łóżku, złoto-magnoliowy.




Jednak po głębszym namyśle doszłam do wniosku, że będzie prezentem. Tym bardziej, że spodziewam się świeżej dostawy smarkaczy :)
On: W takim razie na okoliczność kryzysu wieku średniego ja sobie przygarnę jakąś smarkatkę? 


sobota, 12 listopada 2011

Anielsko

Ona:
Jakiś czas temu byłam na spotkaniu craftujących ladies. Organizatorką była Eli, która zadbała o całą masę atrakcji - ale o nich w jednym z następnych postów. Wśród wielu miłych prezentów jakie od niej dostałam znalazły się gipsowe aniołki, które Eli sama osobiście dla nas "przyrządziła" :) Dzisiaj postanowiłam je ozdobić i mam nadzieję, że wkrótce zawisną na choinkach brantanków Onego. Pierwszy pomalowany złotomiedzianą farbą i potraktowany medium do spękań. Drugi w kolorze czystego złota.

On: Bratankowie moi zapewne ucieszyliby się bardziej z replik karabinów i czołgów, najlepiej w barwach maskujących, jednak aniołek strzeże skuteczniej.

wtorek, 8 listopada 2011

Jublieuszowe wydanie

On: W niedzielny popołudniowieczór mile połechtano moje (nasze?) ego (?). Szefowa zamówiła u mnie kartkę, którą miała wręczyć na jubileusz 65-lecia Biblioteki. Naprawdę sympatycznie jest dowiedzieć się, że umie się robić coś, co się podoba (innym się podoba). Kartkę musiałem wykombinować sam, gdyż Ona jest chora. W poniedziałek rano wiedziałem dlaczego Caboniową boli głowa, jak musi skomponować coś na zamówienie mając zadany temat.
Kartkę wymyśliłem w kształcie książki.

Ona, pomimo choroby, poradziła mi umieścić wklejkę z życzeniami jako rozdział książki:


A całość zamknąłem w pudełku ze złotym wieczkiem i kremowa koronką:
Niestety cała kartka nie jest moim wyłącznie dziełem. Ona pomagała mi poprawiać błędy koncepcyjne i kompozycyjne. O emocjach jakie temu towarzyszyły nie będę pisać - przynajmniej nie ja. :-)

sobota, 5 listopada 2011

Gotujemy

Ona:
Zawsze wydwało mi się, że nie lubię mafinów(?). Sklepowe jakoś mi nie podchodziły a te upieczone osobiście też pozostawiały wiele do życzenia. Ale to się zmieniło. Ostatnio miałam okazję popróbować wypieków Tobatki i po prostu były pyszne. Wstyd się przyznać ale zjadłam chyba 5!! sztuk od razu. Postanowiłam więc skorzystać z jej przepisu i oto efekt.
W środku jest mozarella i suszone pomidory oraz bazylia. Jako degustator wystąpi On :)
*********************************************
On: zdegustował oraz wziął i umarł z(e) zachwytu

czwartek, 3 listopada 2011

Imieninowo

Ona:
Często tak bywa, że jak człowiek się spieszy to diabeł się cieszy. Tak też było w przypadku powyższych kolczyków. Pięć razy zaczynałam je robić, ręce mi się trzęsły a żyłka wciąż plątała, bo czasu miałam niewiele. Mam nadzieję, że obdarowanej się spodobają.

A do "kompletu" - muzyczna kartka dla muzycznie uzdolnionej solenizantki.

On:
Aby rozwiać wątpliwości informuję, iż osoba obdarowana była bardzo zadowola z prezentu.

niedziela, 23 października 2011

Początek

Od dawna moi znajomi namawiali mnie na założenie bloga. Najpierw byłam przeciwna, ponieważ uważałam, że nie mam za wiele ani do powiedzenia, ani do pokazania. Jednak po głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że być może nie jest to taki zły pomysł. Jednak żeby nie czuć się osamotniona w tym swoim blogowaniu przyszło mi na myśl, że może to będzie wspólny blog mój i mojego męża.  Mam nadzieję, że uda nam się prowadzić go regularnie a to co tu będziemy zamieszczać znajdzie niewielkie grono obserwatorów.