On:
Ona niedzielę spędziła u Asket na kursie "jaja rustykalne". Była to wyprawa marzeń, spora część naszej czasoprzestrzeni została zorganizowana wokół tegoż.
Ona jako pokłosie przywiozła 3 jaja na etapie "przedlakierem" oraz kupę chęci i obłęd w oczach.
Od dwóch dni produkuje jaja, wykańcza kursowe, wymyśla wzory itd. Ja przez indukcję również stworzyłem swoje (nierustykalne - bo na kursie nie byłem).
Jej jaja - jak marzenie, moje na skali podobania się estetycznego wyznaczają punkt zerowy; wiadomo: pierwsze koty - robaczywki. Obfotografujemy, umieścimy i pozostawimy do odgadnięcia: "które - czyje?".
Fotki uczynić i upublicznić zobowiązała się Ona. (Żeby nie było, no nie?)
Po takim wstępie zaogniliście apetyt. Dawać te fotki! :)
OdpowiedzUsuń