Od dawna marzyliśmy o zagranicznym urlopie, gdzieś w uroczym miejscu, gdzie będą nas dopieszczać. I oto nasze marzenie się spełniło.
Nasze pierwsze zagraniczne wczasy spędziliśmy... w Polsce :) Najpierw odwiedziliśmy Poznań, gdzie Miszczyni z Siwym dbali o nas jak mogli najlepiej. Spotkaliśmy się z dawno niewidzianymi przyjaciółmi (pozdrawiam Kasię i jeszcze raz dziękuję za super prezent), niestety nie ze wszystkimi. Pod czujnym okiem Weroniki w końcu opanowałam oplecenie kropli.
Odwiedziłam też Szamotuły, gdzie zostałam wtajemniczona w sekrety ozdabiania paznokci żelem; Irina stworzyła na moich pazurach istne cudo. Magda zmieniła kolor włosów pokrywając piękną, brązowo-rudą farbą moje siwki ;) Na SZAGĘ niestety załapałam się tylko połowicznie, żałując że ominęło mnie spotkanie z Mileną i Lindą i radując wielce z poznania Arlety.
Po kilku dniach rozjechaliśmy się w różne strony kraju. Ja pojechałam najpierw na warsztaty do Scrap Butiku. Poznałam mnóstwo cudownych ludzi,zobaczyłam się z koleżankami, za którymi bardzo tęskniłam a organizatorka warsztatów i prowadząca w jednej osobie, Gosia, okazała się wspaniałą i ciepłą dziewczyną. Długo jeszcze będę wspominać to spotkanie i mam nadzieję, że kiedyś jeszcze tam wrócę. Robiłyśmy grudniownik. Powiem szczerze, że podchodziłam do tematu dość sceptycznie. No bo po co w sumie taki grudniownik. Ale jak zobaczyłam grudniowniki Gosi zakochałam się w nich na zabój. To swego rodzaju pamiętnik przygotowań przedświątecznych. Mój zacznie się już w listopadzie, a pierwszy wpis będzie właśnie opowiadał o warsztatach u Małgosi.
Od mojej kochanej Anetki wylosowałam przepiękny, mediowy notes, z którym się już chyba nigdy nie rozstanę.
A potem to już tylko stolica została do zwiedzenia :) Tam z kolei przeprowadziłam kursy: szydełkowy na węża tureckiego, oraz dwa decoupagowe - jak szybko ozdobić świecę i lampion. Kursantka była bardzo zadowolona i od razu zaczęła doskonalić nabyte umiejętności. Niestety brakuje dokumentacji fotograficznej więc musicie uwierzyć mi na słowo :)
W gratisie dostałam okropne przeziębienie (to od Miszczyni) i brzydką, wielką opryszczkę (niestety nie wiem od kogo) ale było warto. Długo będę jeszcze wspominać swój zagraniczny urlop i pewnie jeszcze się wybiorę do tego jakże egzotycznego kraju :)
Egzotyczny bardzo :) a ludzie jakie ewenementy, tu wypadałoby pozdrowić pana przy tuszy ;) Takie wczasy fundujcie sobie jak najczęściej :)
OdpowiedzUsuńale miałaś fajnie!!! piękne pazurki :)
OdpowiedzUsuńCudnie, że byliście.... Już tęsknię...
OdpowiedzUsuńSzkoda że nas nie odwiedziliście mogłaś chociaż SMS-a przysłać, może udałoby się gdzieś spotkać. Na zdjęciach wyglądasz ślicznie.
UsuńPozdrawiamy