On:
Zaroiło się w naszej kuchni od aniołków: rozśpiewanych, muzykujących, rozmodlonych i tych, które tylko usmiechać się potrafią. Ładne i takie z zadartymi noskami, dziurkami w brodzie, z jednym skrzydełkiem i bez skrzydełek - wszystkie nasze są :-)
Zaczęło się wszystko od spotkania u Eli, na którym była Ona i przywiozła parę aniołków, zakochanie się w nich oraz wiedzę JAK. Na okoliczność naszego wydłużonego procesu decyzyjnego aniołki rodzą się dopiero po pięciu tygodniach.
Pięknotki:))
OdpowiedzUsuńUśmiałam się do łez;)
OdpowiedzUsuńBoooosko !!! U mnie też będzie produkcja ,dorobiłam się własnej formy :P
OdpowiedzUsuńWiem, że i mi się kilka "skapnie" ;) Dzięki!
OdpowiedzUsuńSliczne, ja tez lubie gipsowe formy, zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńhttp://artistycrafty.blogspot.com/
juz obserwuje jesli moge ;)